Fotografia ślubna naszym rodzicom i dziadkom może się głównie kojarzyć z ustawianymi zdjęciami w studio z pięknym pejzażem fototapety w tle. Czasy się jednak mocno zmieniły i współcześnie fotografia ślubna opiera się przede wszystkim na reportażu. Czym jest fotoreportaż? To nic innego jak opowiedzenie obrazem danej historii, czyli dnia Waszego ślubu – tak, jak go zastaje fotograf, bez reżyserowania i bez ingerencji w wydarzenia.
Chwile ulotne
Dzień ślubu obfituje w wiele emocji, czasem naprawdę skrajnych. Naszym (fotografów) zadaniem jest ten dramatyzm wychwycić i oddać na zdjęciach. A najlepszą ku temu pozycją jest „stanie z boku”- osobiście nazywam to zdjęciami „podglądackimi” lub metodą „na papparazzi”. Przybieramy wtedy rolę cichego obserwatora. Idealną sytuacją byłoby stanie się niewidocznym, ale pozostaje nam chowanie się po kątach, żeby zza kwiatka czy zza firany ustrzelić ciekawy kadr.
Nasza cicha obecność nie oznacza jednak, że nikt nas nie widzi i z nami nie rozmawia ;) Chętnie pomożemy zawiązać muchę czy wpiąć welon, bo jakby nie patrzeć mamy i w tym doświadczenie. Jeśli poprosicie nas o idealne ustawienie sie do światła – nakierujemy. Czasem sami pierwsi delikatnie coś zasugerujemy, bo wiemy, że kilka centrymetrów w tą czy drugą stronę może zrobić wielką różnicę. Pamiętamy jednak, że to Wy jesteście gwiazdami tego dnia i nawet nie próbujemy tego zmieniać. Wspominam o tym, bo zdarzyło się nam to niestety zauważyć w pracy niektórych kamerzystów z reżyserskim zacięciem ;) Zbytnie ustawianie i reżyserowanie niemal każdego ruchu wprowadza niepotrzebny stres, a Panna Młoda zamiast wzruszać się momentem, gdy Mama nakłada jej welon zastanawia się czy to ujęcie dobrze wypadnie na filmie. Zadbajmy o dobre wspomnienia Pary Młodej…
Nasze pięć minut
Są tylko dwa momenty w ciągu dnia ślubu, gdy „wychodzimy z cienia”. Pierwszy trwa maksymalnie 5 minut, kiedy to na koniec przygotowań „porywamy” Was do kilku zdjęć pozowanych. Przez kilka ładnych miesięcy dobieraliście dodatki, planowaliście wszystkie detale i chcemy je na Waszych zdjęciach utrwalić. Podczas krzątaniny w pokoju niełatwo jest zrobić piękny portret z bukietem, w sukni i welonie – dlatego planujemy takie ujęcia własnie w tym momencie. Nawet jeśli do wyjścia z domu zostały dwie minuty – podarujcie je nam, a nie pożałujecie ;) W końcu pamiętajcie, że bez Was ceremonii nie rozpoczną ;)
Drugim takim momentem jest krótka sesja w plenerze (jeśli warunki pogodowe dopisują), ale to temat na kolejny post :)
Ceremonia, czyli sztuka bycia niewidocznym
Zdjęcia z ceremonii w kościele, USC czy zaślubin w plenerze to dla nas absolutny priorytet. Tutaj liczy się przede wszystkim dyskrecja. Nie tylko ze względu na naszą skromność ;), ale także, w przypadku kościoła, ze względu na szacunek do miejsca świętego. Dlatego też pracujemy w duecie – aby ograniczyć poruszanie się po świątyni i nie zwracać tym na siebie uwagi.
Musicie pamiętać, że są pewne momenty podczas Mszy, w czasie których zabronione jest fotografowanie. Aparatów używamy tak naprawdę tylko w kilku „punktach” – podczas Waszego wejścia i wyjścia z kościoła, podczas przysięgi, znaku pokoju (jeśli podchodzicie do rodziców) oraz w drugiej części Mszy, gdy fotografujemy Waszych gości (i to też nie każdego w ławce, jak to mają zwyczaj niektórzy fotografowie). Tutaj muszę poruszyć pewną drażliwą, ale ważną kwestię – cieszymy się szczęściem gości weselnych, rozumiemy, że oni także chcą mieć „ten moment” uchwycocny na komórce czy tablecie. Ale to w Waszym (Pary Młodej) interesie leży, aby nie przeszkadzali oni profesjonalnym fotografom w pracy. Nikt nie życzy sobie stresujących sytuacji pod ołtarzem kiedy to walczymy o miejsce z wujkiem czy kuzynem fotoamatorem. Kultura osobista wymaga od nas przemilczenia sprawy, ale człowiek jest tylko człowiekiem i zdarzyło nam się raz stanowczo upomnieć pewnego pana, który, mówiąc wprost, bezczelnie utrudniał nam naszą pracę w kluczowym momencie. Obserwował to cały kościół. Ze smutkiem musimy powiedzieć, że takie sytuacje negatywnie odbijają się na Waszych zdjęciach. Niektórych rzeczy nie da się wyretuszować w Photoshopie, zresztą nie o to chodzi w reportażu. Dlatego często, jeszcze na pierwszym spotkaniu z Wami, prosimy o upomnienie przed ślubem najbliższych członków rodziny w kwestii wychodzenia z ławek podczas przysięgi. To nie jest sprawa naszego kaprysu, a jakości zdjęć, które potem Wam oddajemy.
Wesele, czyli bawimy się z Wami
Na weselu panuje zgoła inny klimat :) Tutaj zarówno Wam jak i nam (choć nie do końca) puszcza wszelki stres :) Wprawdzie pilnie obserwujemy i rejestrujemy wszystko to, co się dzieje nie tylko na parkiecie, to jednak dajemy też „odpocząć” gościom od aparatów. Tym bardziej, że imprezy rozkręcają się powoli i najwięcej dzieje się tuż przed północą. Na weselu nawet wskazane jest, aby goście się do nas uśmiechali, machali czy stroili głupie miny – w końcu jak wskazuje nazwa – trzeba się radować. Gości przy stole staramy się unikać (kto chciałby zdjęcie z przysłowiowym kotletem) – chyba, że stół staje się miejscem zażartych dyskusji. Najczęściej jednak przyłapujemy gości w tańcu, szalonych zabawach na parkiecie, nie wspominając o stałych punktach programu – torcie czy oczepinach. Podczas nocnej zabawy jesteśmy do Waszej dyspozycji – wykorzystajcie naszą obecność do zrobienia wspólnego zdjęcia z ciocią, której nie widzieliście kilka lat, czy ukochaną babcią. Niektóre Pary bronią się przed takimi ustawianymi zdjęciami, ale miejcie na uwadze, że dla babci czy cioci to bardzo cenna pamiątka, nad którą będą się wzruszać.
Na koniec pytanie – czy potrzebujemy aż dwóch fotografów?
Każdy fotograf z pewnością odpowie, że i sam sobie poradzi w dniu ślubu ;) ale prawda jest taka, że we dwoje pracuje się zdecydowanie łatwiej. I jest to zwyczajnie praktyczniejsze – podczas przygotowań możemy się rozdzielić, o dyskrecji w kościele już wspominałam, na weselu łatwiej jest uchwycić ciekawe kadry. Pozostaje też kwestia bezpieczeństwa Waszych zdjęć – drugi fotograf stanowi w tym sensie zabezpieczenie na wypadek awarii sprzętu lub… drugiej osoby. Nigdy nam się to jeszcze nie zdarzyło i mamy nadzieję, że nie przydarzy, ale warto być przygotowanym na każdą ewentualność. Oczywistą sprawą jest też fakt, że mimo wspólnego stylu danego duetu fotograficznego, każdy z nas ma swój indywidualny sposób pracy, kadrowania i swoje ulubione obiektywy. Końcowy materiał jaki otrzymujecie jest więc sumą naszych (czasem skrajnych) osobowości ;)
A wszystko to dla Was i jakości Waszych zdjęć, których, jak się domyślacie, nie da się już powtórzyć ;) Myślę więc, że znacie już odpowiedź na postawione na początku pytanie…
W kolejnym poście na widelec weźmiemy sesje ślubne – minisesja w dniu ślubu czy plener innego dnia?